wtorek, 30 grudnia 2014

Nieskończoność i nowy rok

Witajcie, serdecznie,

w ten przedostatni dzień roku. Miałam dziś wkleić Wam skopiowane jakieś życzenia sylwestrowe, ale wolę napisać od siebie parę słów, mniej lub bardziej składnych.....

Jaki był ten 2014 rok? Obfitował na pewno w różne wydarzenia, zarówno wywołujące u mnie uśmiech jak i łzy. Rok, w którym poznałam wspaniałe osoby, dzięki, którym udało mi się przetrwać te cięższe chwile, kiedy dopada człowieka zwątpienie. One dodały mi siły i wiary w moje możliwości. Rok zmian we mnie (które następują cały czas). Rok twórczych dni i nocy, ale i braku weny (oby tego drugiego jak najmniej w nowym roku). Rok, który wiele mnie nauczył.
Jaki będzie rok 2015? Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że zarówno dla Was jak i dla mnie będzie rokiem, gdzie odkryjemy nieznane zakamarki naszych dusz, gdzie będziemy wyznaczać sobie nowe cele do osiągnięcia, gdzie będziemy rozwijać to co w nas najpiękniejsze i najcenniejsze.

Życzę Wam cudownego 2015 roku wypełnionego dobrą energią.

Dziś w końcówce jeszcze tego starego roku ostatnia praca beadingowa. Jest nią naszyjnik "Nieskończoność" nie przypadkowo taka jego nazwa. Tak jak wszechświat jest nieskończony tak i człowiek, który jest cząstką kosmosu (a niektórzy nawet twierdzą, że sam stanowi taki mikrokosmos) jest nieskończony i zgłębić wszystkie jego zakamarki jest nieustającą pracą. Tym bardziej, że kolejne lata kształtują nas i odkrywamy cały czas w sobie coś nowego. Tak więc, przedstawiam Wam "Nieskończoność" - donut jaspisu cesarskiego połączonego z pirytem w centrum, którego umieściłam tygrysie oko.

"Nieskończoność"














Chciałam Wam również podziękować za wszystkie piękne komentarze jakie zostawiacie pod moimi pracami i tu na blogu jak i na moim fan page - dziękuję z całego serca.

I tym o to wpisem kończę stary rok by powitać z radością nowy, oby dla Nas wszystkich lepszy.

Pozdrawiam Was serdecznie Sylwia

piątek, 26 grudnia 2014

Ciepło domu rodzinnego

Witajcie,
jeszcze w świątecznym klimacie :) chciałam Wam pokazać co zrobiłam wraz z moimi dziećmi w ranek Wigilijny. Stworzyliśmy stroiki w tym roku. Zawsze, jak oglądałam na blogach zdjęcia z wystrojów wnętrz domów na Boże Narodzenie bardzo podobały mi się one. Nasze może nie są bardzo strojne, ale robione z rzeczy dostępnych w domu i na naszym podwórku: świąteczne gwiazdki (zamiast wylądować na choince posłużyły za dekorację stroików), pomarańcze, mandarynki, goździki, anyż, świeczki i gałązki z naszych iglaków. Wszystko umieszczone na talerzach (nawet gąbki modelarskiej nie mieliśmy więc twórczość ;) domowa odchodziła).


Ale to co najważniejsze w te święta to rodzina w domu :) i to cudowne uczucie ciepła i spokoju, kiedy wszyscy są razem. Tego żaden, nawet najcudowniejszy wystrój domu nie zastąpi. 

Korzystając z okazji chciałam Was zaprosić na Turkusowy Hamak, gdzie oprócz nowej Siłowni Twórczej czeka na Was jeszcze jedna dodatkowa zabawa :) mam nadzieję, że się Wam spodoba. 

A teraz zmykam już do rodziny :) 

Pozdrawiam Was serdecznie Sylwia

wtorek, 23 grudnia 2014

Różany ogórd

Witajcie,

za chwilę święta wyczekiwane przez większość z nas, zasiądziemy za chwilę przy wigilijnym stole w gronie najbliższych.... parę ostatnich dni przypomniało mi dobitnie, że nie liczy się komercja świąt jaką wszędzie obserwujemy tylko RODZINA i możliwość bycia z nią. W czwartek w tamtym tygodniu trafiłam z synkiem do szpitala (dostał ostrego ataku astmy i zaczął mieć problemy z oddychaniem - na szczęście wyszedł z tego). I cóż z tego, że w domu nie jest idealnie wysprzątane, że być może nie będzie tyle jedzenia co w każde święta Bożego Narodzenia? To wszystko jest niczym. Najważniejsze jest to, że będziemy spędzać je RAZEM. Czego i Wam zaglądającym mój na mój blog życzę z całego serca

ŚWIĄT RODZINNYCH WYPEŁNIONYCH MIŁOŚCIĄ 
I BYCIEM RAZEM 


Chciałam też jednocześnie pokazać Wam co przed feralnym czwartkiem zdążyłam jeszcze stworzyć. 

 Naszyjnik "Różany ogród"



Naszyjnik "Różany ogród" ma być przeciwwagą do szarej sukienki swojej nowej właścicielki i mam nadzieję, że swoje zadanie spełni jak najlepiej do jego wykonania użyłam kwarców różowych w różnym kształcie (kulki, łezki, róże, liście). Dla lekkiej przeciwwagi słodkości różu postanowiłam dodać szaro - różowy jedwab shibori a tył naszyjnika wykończyłam jasno szarą eko - skórką, którą przyszyłam srebrnymi koralikami toho. Do naszyjnika w niedługim czasie powstanie również bransoletk.














Naszyjnik ten mógłby pięknie również prezentować się przy ślubnej kreacji. 

Dziękuję Wam za tak ciepłe przyjęcie "Dotyku słońca" :) jest mi niesamowicie miło, że moja próba "ubrania" piasku pustyni spodobała się Wam :)
Zmykam już bo godzina późna, a jutro wiadomo maraton w kuchni.

Pozdrawiam Was serdecznie Sylwia

wtorek, 16 grudnia 2014

Dotyk słońca

Witajcie,

w takie dni i noce kiedy deszcz dzwoni o szyby chciało by się być gdzieś, gdzie świeci słońce i śpiewają ptaki. Na szczęście zawsze można sobie wyobrazić, że tak jest właśnie - potęga naszej wyobraźni jest ogromna.

"Dotknąłem słońca
tylko przez chwilę
już wędrowało
w stronę zachodu

jak motyl skrzydłem
musnęło zmysły
odeszło - czekam
tęsknie do wschodu"
wiersz pochodzi stąd: http://www.granice.pl/wiersze.php?id=51&id2=61425

Dotyk słońca na naszej skórze niczym dotyk anioła, ogrzewa, dodaje energii, wspiera gdy pojawia się smutek..... Dotyk słońca - pieszczota ciała.........

"Dotyk słońca"




Piękno promieni słonecznych zamkniętych w kamieniu możemy podziwiać w piasku pustyni - przed Wami naszyjnik "Dotyk słońca" - ciepłe muśnięcie w tą dżdżystą pogodę mam nadzieję, że naszyjnik ten przypadnie do gustu pewnej mamie, dla której poproszono mnie o jego wykonanie.










Zawsze miałam problem z doborem oprawy do piasku pustyni - ale tym razem jestem zadowolona, ponieważ wydaje mi się, że oplot wykonany w kolorach brązu i starego złota harmonizuje z kamieniem. A Wam jak się wydaje? Czy takie zestawienie kolorystyczne jest dobre? A może zastosowałybyście inne połączenie? Jeśli tak to podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzach. 

Chciałam też Wam serdecznie podziękować za tak miłe przyjęcie mojego posta "Inna ja", gdzie pokazałam Wam moje fotografie. Wasze komentarze są dla mnie najpiękniejszym potwierdzeniem tego, że warto rozwijać i tą moją pasję - dziękuję z całego serca.

Pozdrawiam Was Sylwia

środa, 10 grudnia 2014

Inna ja......

Inna ja........
moja inna strona - strona, która do niedawna pozostawała w uśpieniu..... od paru miesięcy wokół mnie zaczyna pojawiać się inny świat. Mniejsza ilość godzin w pracy spowodowana zmniejszeniem etatu ma też swoje pozytywy, ponieważ mogę bardziej zajrzeć w głąb siebie. A tam ........ tam kryje się inna Sylwia. Powoli ją poznaję i to co zawsze było w jej/mojej duszy.

Dziś korzystając z pięknego słońca i mrozu wyszłam na podwórko z aparatem - zew duszy? Być może odezwała się we mnie krew fotografów mojej rodziny, a zaczęło się od mojego dziadka Antoniego Borowca, za nim podążył mój tata i jego brat oraz mój brat cioteczny. Pamiętam do dziś jak będąc małą dziewczynką przesiadywałam u mojego taty w zakładzie fotograficznym towarzysząc mu w ciemni przy wywoływaniu filmów i zdjęć. Zapach odczynników, retuszowanie, suszenie...... cudne czasy..... dziś fotografia zmieniła się  nie do poznania. Teraz "wystarczy" aparat, karta pamięci w nim, komputer i program do obróbki zdjęć i można działać........ ale czy na pewno tylko tyle wystarczy? Czy może jednak trzeba czegoś więcej? Wydaje mi się jednak, że mając nawet najlepszy sprzęt do robienia zdjęć, jeśli osoba go posiadająca nie ma tego czegoś, nieuchwytnego, trudnego do zdefiniowania (ja bym to nazwała okiem fotograficznym) nie ma mowy o zrobieniu dobrych zdjęć.
Mój dziadek Antoni Borowiec miał to oko zdobywał nagrody na międzynarodowych wystawach - żałuję, że nie dożył moich narodzin i wieku, w którym doceniłabym jego niesamowitą wiedzę, którą z resztą dzielił się ze swymi uczniami. A to jego dorobek jeśli chodzi o nagrody i wyróżnienia:

1934 - dyplom - 7 Międzynarodowy Salon Fotografii w Tokio w Japonii
1934 - medal - III Międzynarodowa Wystawa Sztuki Fotograficznej w Lucernie w Szwajcarii
1934 - dyplom - Pomorska Wystawa Fotografii Polskiej w Grudziądzu
1934 - dyplom - VIII Międzynarodowy Salon Fotografii w Polsce w Poznaniu
1935 - medal - XI Międzynarodowy Salon Fotografii w Madrycie w Hiszpanii
1935 - dyplom - Międzynarodowa Wystawa Fotografii w Szeged na Węgrzech
1936 - medal - V Południowoafrykański Salon Fotografii w Johannesburgu
1938 - dyplom - Międzynarodowa Wystawa Fotografii w Szeged na Węgrzech
1950 - wystawa indywidualna w Końskich

Jedna z fotografii dziadka przedstawiająca kapliczkę

Dziadek ponad wszystko uwielbiał fotografować Żydów koneckich
 
 
 A poniżej mój dziadek Antoni- autoportret


Jeśli kogoś zainteresuje postać mojego dziadka to TU jest o nim artykuł. Ktoś wnikliwie czytający powie, że przecież mogę uczyć się od mojego taty - niestety tata też zmarł, jak byłam na I roku studiów (wtedy z resztą nie myślałam o wnikaniu w zagadnienia fotograficzne). Zostaje więc mi samodzielne zdobywanie wiedzy na temat fotografii - na szczęście jest wiele ciekawych stron dotyczących robienia zdjęć. Więc ta droga poznawania mojego drugiego ja stoi otworem :)

A to moja próba z dzisiejszego ranka zmierzenia się z tym co w duszy śpiewa - zdjęcia już po obróbce w programie robione aparatem Nikon Coolpix L120 - te osoby, które znają się na sprzęcie wiedzą, że to nie żadne cuda ;) i takie coś uzyskałam z mojego Nikusia :)











 Pewnie każda osoba zajmująca się fotografią profesjonalnie będzie widzieć ile jeszcze niedociągnięć jest w moich zdjęciach, ale i tak cieszę się z nich jak małe dziecko, gdy dostanie wymarzoną zabawkę. Wiem, że przede mną jeszcze dużo nauki i dużo zdjęć do zrobienia, aby osiągnąć zamierzony efekt pokazania tego co mnie zachwyca w moim otoczeniu. Ale dzisiejszy poranek był taki mój - cisza, spokój, słońce......... oby więcej takich cudnych poranków.

To nie jedyna moja ścieżka, gdzie ostatnimi miesiącami błądzą moje myśli i rozważania, ale na dziś wystarczy moich wędrówek w głąb mojej duszy.

Pozdrawiam Was serdecznie Sylwia